Yodarkowy PiTol opuścił swoją świdwińską stajnię. Mam tylko obawy, czy Pan o niego zadba... Trudno. Nie spotkałem jeszcze człowieka jak ten dzisiejszy kupiec. Oglądał wczoraj po ciemku i dzisiaj też po ciemku. Niby kumaty, ale nie wiedział gdzie zaglądnąć. Trochę mnie sumienie gryzie, po parę rzeczy nie powiedziałem mu, gość w gorącej wodzie kąpany, nie zdążyłem. Niby drobnostki, ale gość sobie pewnie łatwo nie poradzi, a na forum raczej się chyba nie zapisze. Zostawię sobie jeszcze ten wątek otwarty, niech to będzie taki rodzaj stypy...
PS.
Nie spodziewałem się, że po sprzedaży jakieś takie sentymentalne chwile nas z Asiokiem najdą i łza się w oku zakręciła... Mam nadzieję, ze spotkam go gdzieś po na trasie.