Dzisiaj wróciłem od mechanika i przy manewrach na parkingu widzę w tylnym lusterku że sporo białego dymu za mną. No i faktycznie dosyć mocno się dymiło z rury wydechowej, a przynajmniej wydawało mi się że tak wcześniej nie miałem. Pytanie jak powinno być? Czy przy mżawce i 2 stopniach celsjusza może być taki sporo białego dymu z powodu na wilgotność powietrza i zimno? Pooglądałem trochę inne auta i parę też trochę dymiło. Pożyczyłem astrę od brata no i u niego podobnie jak u mnie - choć w tym przypadku podejrzewałbym raczej że jest tak samo źle jak u mnie (ten sam rocznik ) niż że tak powinno być.
Auto miało myty silnik żeby namierzyć wycieki, ale ostatecznie nie było tam nic robione tylko rura wydechowa wymieniana (rura i tłumik) - czy to może być od tego - w sensie rury albo tego nieszczęsnego mycia?
Dym pojawia się dopiero gdy silnik się nagrzeje.
Pytanie czy spodziewać się najgorszego? Co jeszcze można sprawdzić? Ogólnie wskazówka od obrotów na jałowym biegu stoi w miejscu - w sensie nie mam jakiejś nieregularnej pracy silnika. Jechać z autem od razu do mechanika? Czy może nawet powinien pojechać na lawecie?
Przy okazji, co też może być kluczowe - jak sprawdzacie poziom płynu chłodnicy? Bo ten pojemniczek praktycznie nie przepuszcza światła. W sumie dzisiaj już było ciemno a jest świeżo umyty po myciu silnika, może jutro uda mi się coś dostrzec. Bo niestety nie jestem w stanie powiedzieć czy tego płynu ubyło, czy go tam nie ma czy jest tyle ile trzeba - są na to jakieś patenty jak go sprawdzać?