
Warszawa, sztolyca, pełno ludzi i jeszcze więcej samochodów. Wyszłam dziś kulturalnie z pracy kilka minut po 17-stej i pojechałam do centrum. Niespodzianka!! Gdzie by tu zaparkować?

Niby to już prawie 18:00, wszyscy wyszli z pracy, ale chyba zamiast do domu pojechali na zakupy.
Po jednym okrążeniu doszłam do wniosku, że wcisnę się już gdziekolwiek, ponieważ kończył mi się czas na odebranie biletów do kina. Wjechałam w jakąś wąską uliczkę i już z daleka widziałam jak pan na mnie machał: "Wolne! Wolne!" Wolne wykorzystałam i się wcisnęłam. Choć wszyscy wiemy, że PT do najwęższych nie należy

Pan mi tylko dopowiedział: Pani trochę cofnie i będzie cacy. Jak wycofałam to drzwi mi się otwierały na maksymalnie 5 cm… "No proszę pana… przez taką szparkę to ja się nie przecisnę…"
Pan ochoczo posłużył mi pomocą i mnie nakierował tak, że wysiadłam.
Właściwie nie rozglądałam się gdzie parkuję, ważne, że był to parking, bo był znak

Zdziwiłam się, gdy wróciłam po dobrych 4 godzinach. PiTek stał samotnie, a na sąsiednich miejscach stały tylko pachołki uniemożliwiające parkowanie.
Do przednich drzwi pasażera pociągnięto czerwony dywan… a trzy szyby oblepiono ulotkami, zaproszeniami na imprezę MotoShow

Ktoś się natrudził próbując, no właśnie, co próbując? Zaparkowałam prawidłowo, a to, że oni półtora metra dalej mieli wejście do klubu to postanowili sobie zażartować? Czy nie mieli co zrobić z ulotkami?
Żałuję, że się tak szybko wzięłam za sprzątnie… pokazałabym Wam ich arcydzieło, na moim samochodzie, stojącym na czerwonym dywanie

A zdarzyło Wam się zrobić komuś kawał/dowcip/żart związany z samochodem znajomego/sąsiada/etc.?