Będąc uczestnikiem wypadku samochodowego spotkałem się z problemem, jak samemu obliczyć prędkość auta a zwłaszcza tego co we mnie wjechał. Próbowałem sam i jakoś to wyszło ale nie byłem pewny, że dobrze liczę bo matematykiem nie jestem. Próbowałem kogoś znaleźć w Polsce kto obliczy ale spotkałem się z negatywnym stosunkiem do mojego problemu jak tylko dochodziło do szczegółów i po co mnie te obliczenia potrzebne. No nic, znalazłem gdzie indziej przytomnego profesora matematyki i fizyki który dokonał obliczeń.
Poniżej podaję obliczenia. Wypadek wydawał się być nie groźny, dla tego nie uznano mi żadnego odszkodowania. PT jest mocnym samochodem, nie typowym ciągiem z poprzedniej epoki, dla tego nic na nim raczej nie widać, nawet bus nie wywoła dużych zniszczeń. Byli oni według Warty nie adekwatne do obrażeń ciała. Tu na forum też się śmialiście zemnie, ze nie mam racji. Ale matematyka jest nauką ścisłą i jak się okazało wszystko da się obliczyć.
Temat nie dotyczy moich obrażeń ale tego jak dojść do tych wniosków do jakich doszedłem. Wkleję teks z pozwu gdzie opisałem jak działają jakie siły na poszczególne części ciała i zdjęcia przedstawiające formuły matematyczne, więc każdy będzie mógł z nich korzystać.
Sytuację komplikuje ten fakt, że poszkodowany znajdował się w aucie bez ruchu, a przed chwilą hamował, więc całe ciało poszło do przodu, jak wynika z badań rekonstrukcyjnych wypadku, szyja poszkodowanego znajdowała się 32 cm od zagłówka a kręgosłup około 9 cm bowiem taką tolerancję mają pasy, który hamują tylko gwałtowne ruchy ciała natomiast powolne już w mniejszym stopniu. Więc sytuacja wyjściowa tuż przed wypadkiem wyglądała następująco: głowa poszkodowanego była pochylona do przodu oraz ciało znajdowało się 10 cm od fotela, było to wynikiem hamowania. I w tym momencie sprawca uderzył w samochód poszkodowanego. Prawo fizyki i kumulacji energii głosi, że gdy pod czas uderzenia przedmiotu o większej masie w przedmiot mniejszej masy dochodzi do przyspieszenia ostatniego. Sprawca uderzy całym impetem w poszkodowanego na prędkości minimum 36 km. Statystyki mówią: większość obrażeń występuje przy różnicy prędkości 16 km/h i więcej. Jeżeli wżąć pod uwagę to, że auta poszkodowane w wypadku przez dłuższy czas poruszały się z prędkością 45 km/h to można dojść do wniosku, że sprawca nie hamował. Po udarze w tył auto poszkodowanego wystrzeliło do przodu z prędkością 38 km/h na odległość 50 cm, bowiem tyle było do samochodu poprzedzającego. Czyli fotel, a zwłaszcza zagłówek uderzył w głowę poszkodowanego z siła 38g. Poszkodowany na skutek udaru takiej siły stracił przytomność. Siła udaru była tak mocna, że obydwa samochody, czyli poszkodowanego i poprzedzającego odrzuciło na 350 cm. Sprawca wskazuje w swoim odwołaniu na zarzuty, że uszkodzenia pojazdu były niewielkie. Tak może się wydawać po zdjęciach dlatego, że w samochodzie był zamontowany farkop i on przyjął część udaru i przekazał ją bezpośrednio na ramę samochodu pomijając zderzak. Zderzak w tym samochodzie wystaje o 21 cm, co jest rzadko spotykane nawet w samochodach dostawczych. Jest to replika starego samochodu kiedy to takie zderzaki byli powszechne, miały za zadanie chronić nadwozie samochodu od poważnych uszkodzeń. Dlatego udar nie został wygaszony jak to bywa obecnie we współczesnych samochodach gdy zderzak i część nadwozia rozpryskują się gasząc tym samym skutki udaru, w tym wypadku tak się nie stało ze względu na zasady konstrukcyjne tego samochodu. Siła udaru była tak mocna i gwałtowna, że pianka wypełniająca zderzak nie wytrzymała i samochód sprawcy zgniótł stalową belkę bagażnika, która jest częścią konstrukcyjną karoserii, a nie zderzaka i ją zdeformował, rama samochodu uległa deformacji, lewa strona nadwozia jest podniesiona o 3 cm. Samochód stracił geometrię nadwozia która nie da się w żaden sposób wyprostować. Samochód nie był naprawiany więc te wszystkie skutki udaru łatwo jest zweryfikować do dziś. Po drogie, samochód poszkodowanego jest w automacie co zmusza kierującego trzymanie hamulca nawet na postoju a co dopiero w sytuacji nagłego hamowania. Poszkodowany naciskał z całej siły na hamulec więc podczas uderzenia noga poszkodowanego przyjęła na siebie cały ciężar ciała, które po udarze o fotel wystrzeliło do przodu, dlatego doszło do uszkodzeń kolana i biedra. Wszystkie te uszkodzenia wymieniłem poniżej. Również ucierpiały łokcie, bo poszkodowany pod czas hamowania trzymał się skurczowo kierownicy, amortyzując ciało, które poszło do przodu, a podczas uderzenia wystrzeliło kalecząc łokcie, które przyjęli na siebie cały ciężar tułowia. Według obliczeń wynika, ze stawy prawej nogi naciskającej na hamulec: biodrowy, kolanowy i stopa zostały przeciążone podczas udaru do 21g. Czyli około 7 razy więcej niż zazwyczaj około 200 kg. Dla przykładu skakanie na jednej nodze to przeciążenie tych stawów wynosi 70 kg. 21g jest to równoznaczne jak skakanie na dwie nogi z wysokości 1,5 metra albo na jedną nogę z wysokości 60-70 cm. Jeżeli skoczyć z wysokości 70 cm na jedną nogę to złamanie nogi gwarantowane. Stąd te urazy łokci, drętwienia rąk i niekończące się bóle stawów. Wnioskodawca nie ma wątpliwości, ze każdy biegły sądowy potwierdzi te wywody, bo tak właśnie było.