Pitek nie pasuje do image macho. Co to za auto, które wygląda jak garbaty żółw i nie prześcignie Golfa nawet bez tuningu. Prawdziwy macho jeździ VW albo BMW, najlepiej rekin, ale każdy inny może być, byle dobrze wyklepany po odwinięciu z drzewa. Mucha nie siada, komar nie kuca, a na odgłos wydechu dziurawionego śrubokrętem laski wsiadają bez majtek.
No i oczywiście SUVy. Taki pitek niby jest duży, ciężki, ale przy rasowym SUVie wygląda jakby stał na cegłach po dachowaniu. Prawdziwy manager nie schodzi poniżej poziomu Audi Q6, ewentualnie Honda CRV. Dla świeżo awansowanych i na dorobku może być Toyota RAV4, a jeśli wysyłają pieniądze do rodziny na wsi, to Ssang Yong Korando.
Ostatnimi czasy co raz trudniej odróżnić od siebie posiadaczy różnych narządów płciowych (wszak te zazwyczaj - lecz nie zawsze - są ukryte). Więc kto wie, czy za moim pitkiem ogląda się Justyna, czy jakiś Justin?
A że służbowo często jeżdżę VW T4, to mi pitkowy promień skrętu nie przeszkadza.